- File
- Edit
- View
- You
- can't
- do anything
- anyway
- just
- cry
- for
- Help
Gatekeeping chodzenia pieszo
🗓 Published:czyli: niektórzy nie powinni wychodzi na ulicę
To taki mój rancik spowodowany licznymi sytuacjami, w których ludzie w przestrzeni publicznej poruszają się gorzej niż dzika zwierzyna. Gdy po dłuższym czasie pracy zdalnej (np. tydzień przy przeziębieniu) staram się dojechać do pracy, to nie smród, hałas czy warunki pogodowe sprawiają, że żałuję wyjścia z piwnicy - to ludzie.
Kierowcy samochodów jeżdżą jak popadnie, przejeżdżają na czerwonym, bez sygnalizacji skręcają czy też jeżdżą bez świateł w ogóle. Cykliści wybiórczo traktują obecność ścieżek rowerowych i jak popadnie przejeżdżają przez przejścia dla pieszych, a już to wymaga, aby jeździli po chodnikach (bo się boją samochodów!). Do tego też regularnie mają problem z prawidłowym używaniem oświetlenia. A nawet nie wspomniałem o hulajnogach elektrycznych do wypożyczenia… I przy tym wszystkim kierowcy samochodów mają jeszcze czelność narzekać na pieszych… i mają rację!
Z perspektywy pieszego, poruszającego się komunikacją publiczną, wszystkie te grupy (samochody, cykliści i piesi) stanowią zagrożenie i wprowadzają stres, bo po prostu brak im intuicji.
Ten wpis to mam nadzieję sensowna lista bezsensownych zachowań. Pomarudzę sobie trochę na to, co szczególnie mnie irytuje. Zventuję, if you wish. Wiadomo - nie są to wszystko absolutnie 100% sprawdzające się reguły, a jedynie moje obserwacje.
Intuicja ruchu prawostronnego
To jest wisienka na torcie i od niej zaczniemy. Praktycznie od urodzenia (a jeśli nie to po prostu od pewnego etapu codziennie) poruszamy się obok narzuconego przepisami prawostronnego ruchu samochodowego. Od najmłodszych lat tłumaczą nam to rodzice i szkoły, a kto robił kartę (moto)rowerową lub prawo jazdy, to dodatkowo ma tą świadomość wpajaną. W obecnych czasach i realiach wszyscy widzą ruch prawostronny, nie jest możliwe, że nie.
No i mimo to, piesi chodzą po chodnikach jak popadnie. Lewą stroną, środkiem, zawalając całą szerokość chodnika. Nie da się iść prosto, nie da się wyprzedzić, w człowieku wzbiera stres. Jeszcze gorzej jest jak przestrzeń (chodnik, schody) jest przedzielona na lewą i prawą stronę jakąs barierką. Prawa strona zawalona ludźmi idącymi “pod prąd” a lewą nikt nie idzie - bo po co? I tak dzień w dzień…
Świadomość przestrzenna ogółem
To się trochę wiąże z intuicją ruchu prawostronnego, ale nie tylko. Starsze pokolenie zwraca uwagę, że “ta młodzież zagapiona jest w telefony i nie wie co się dzieje dookoła nich”, a niestety fakt jest taki, że ta młodzież zagapiona w telefony dużo lepiej orientuje się co się dzieje dookoła nich. To generuje sytuacje, w których ludzie zagadani z kimś, albo przez telefon, albo po prostu bezmyślnie zawalają chodnik lub przejścia typu ciasne. O, a jeszcze lepsi są tacy, co spontanicznie się zatrzymują. Jeszcze lepiej, gdy robią to zaraz za przejściem dla pieszych (o ile nawet nie na przejściu). Szczególnie winne są tu grupy. W tym samym czasie osoby “zagapione” w telefon stale monitorują “gdzie lezą”, żeby nie władować się na kogoś albo coś, albo pod coś.
Wchodzenie i wychodzenie do pomieszczeń (sklepy itp.)
Świat zewnętrzny z punktu widzenia jakiegokolwiek pomieszczenia zamkniętego jest ogromny. Można by powiedzieć, że świat ma nieskończoną pojemność na ludzi. Dlatego sens ma, aby najpierw opuszczać pomieszczenie, a potem dopiero do niego wchodzić. To nabiera mocy zwłaszcza w ciasnych sklepach (Żabka?) lub innych małych pomieszczeniach. 5 sekund pomyślenia, a ilość zaoszczędzonego miejsca (i stresu) niezmierzona. Bo przecież lepiej jest się nie przepychać i zmieścić tam gdzie zmierzamy niż nie. To można też rozważać w kontekście struktury drzewiastej, gdzie korzeniem są drzwi wejściowe jakiegoś lokalu, ale to sobie na razie odpuszczę…
Płynność ruchu
Wróćmy na chwilę do przykładu z barierką w ruchu prawostronnym. Pół biedy jak prawa strona jest zawalona albo po prostu idzie powoli. Ale moment, w którym ludzie zatrzymują się na środku sprawia, że serdecznie chciałbym się w nich władować na pełnej prędkości (chodzę raczej szybko). To samo jest, gdy uczestnicy ruchu pieszego nie są w stanie obrać jakiejś przewidywalnej trasy, w szczególności w kontekście elementów architektury dzielących ścieżki (nie tylko na lewą i prawą, ale także “wzdłuż” - np. drzewa). Najgorsze jest to, że to (ponownie) zwykle nie są osoby zapatrzone w telefony.
Wsiadanie do autobusów i tramwajów (i ruch na przystankach)
Oooooo… mocny temat… Obowiązują tutaj te same zasady co przy wchodzeniu i wychodzeniu z pomieszczeń. Ponadto naturalne jest, że aby wsiąść do autobusu/tramwaju, trzeba najpierw z niego wysiąść, aby zrobić miejsce (istotne najbardziej w godzinach szczytu). Taka fizycznie narzucona kolejność nie przeszkadza jednak ludziom pchać się do środka środka komunikacji natychmiast jak tylko znajdzie się jakaś szparka. Co z tego, że jeszcze 5 osób chce wyjść… albo co gorsza - wyjechać wózkiem, rowerem czy wynieść duży bagaż! Problem dotyczy tutaj najczęściej osób starszych (powód jest mi nieznany); co więcej najczęściej tego typu osoby zwracają sobie o to uwagę (czyt. krzyczą do siebie).
To tylko jeden ze składników tego dwuskładnikowego kleju trzymającego ludzkość uwiązaną na tak niskim poziomie. Drugim jest absolutne zawalanie drogi przejścia przez przystanek poprzez zawalanie go w poprzek zaraz przy drzwiach autobusu/tramwaju. Ile razy trafiłem na ścianę prostopadłą do autobusu/tramwaju to nie zliczę.
Nie dość, że ledwo da się wysiąść, to też ledwo da się zrobić na przystanku miejsce kolejnym wysiadającym i ludziom, którzy na ten przystanek idą.
Ani jednemu, ani drugiemu nie pomaga fakt, że przystanki są zwykle dość wąskie. No cóż…
Świadomość przestrzenna wewnątrz autobusów i tramwajów
Nie da się. Po prostu nie da się optymalnie rozładować ludzi na całą objętość pojazdu. Wystarczy, że jedna osoba stanie w złym miejscu i cała reszta już nie ma jak wejść głębiej do autobusu/tramwaju. I potem ściski i przepychanki.
Do tego mamy wielce honorowe niezajmowanie miejsc siedzących. Ja rozumiem - ustąpić miejsca wypada a łatwiej jest nie usiąść wcale niż zastanawiać się czy wstać. Ale ludzie, zlitujcie się! Jak jest ciasno tak, że ledwo da się wysiąść, to nikomu nic się nie stanie jak raz ktoś komuś nie ustąpi miejsca. Nie zbawimy wszystkich…
Rowerzyści na przejściach
Nosz cholera jasna. Przejście może być dowolnie zawalone ludźmi, może nie mieć ścieżki rowerowej, ani nic co mogłoby taką udawać. I tak znajdą się osobniki przejeżdżające na pełnej prędkości bez patrzenia pod koła - wystarczy, że gdzieś na linii świeci się zielone światło. Ponadto, żadna z tych istot nie wpadnie na to, żeby chociaż nie jechać środkiem, więc jeszcze kręcą i lawirują między pieszymi.
To… jest problem, który wynika z braku wymagania uprawnień do prowadzenia takiego jednośladu - w trakcie kursu na kartę rowerową jest jasno tłumaczone, że na przejście przez ulicę schodzi się z roweru i przeprowadza go przez owe przejście. Większość niestety ominęła ten etap, bo przecież nie trzeba mieć żadnego papieru na rower. Z resztą… mi rodzice i dziadkowie też to tłumaczyli i nie był potrzebny kurs na kartę rowerową (chociaż sam takowy odbyłem).
To tyczy się też kierowców hulajnóg i rowerów ze wspomaganiem (a ci ostatni chociaż jeżdżą chyba najbezpieczniej, to stanowią największe zagrożenie).
Oświeceni rowerzyści
Jeżdżące stroboskopy po prostu. I z jednej strony wychodzi brak edukacji (bo ponownie - to jest omawiane na kursie na kartę rowerową) ale też bardzo mocno brak intuicji i zdolności do po prostu myślenia. Ja rozumiem - mrugające czerwone światełko z tyłu (bo dobrze żeby zwracało uwagę), ale mrugające z przodu? Przecież to jest absolutnie niepraktyczne - nie oświetla drogi, więc nie pomaga rowerzyście i tylko irytuje. To nie tak, że ktoś włącza ten tryb przez przypadek, albo, że jest on pierwszym trybem światła / latarki - nie uwierzę w to.
Ludzie w słuchawkach wchodzący bezmyślnie na ulicę (kontrargument?)
Stereotypowo (hehe stereo) uważa się, że piesi słuchający muzyki na słuchawkach są kompletnie pozbawieni świadomości świata zewnętrznego i poruszają się po prostu nieuważnie. Z moich obserwacji jednak wynika, że to właśnie ludzie muzykalni poruszają się najsprawniej. Nie chodzi mi jedynie o niewpadanie pod samochody, ale też o ogólną dynamikę ruchu (mniej przestojów i nieprzewidywalności).
Samochody zatrzymujące się dla pojedynczego pieszego, gdy nic za nimi nie jedzie
Rozumiem, że niedawno zmieniły się przepisy i pieszy jest na ulicy świętą krową, ale to nie powinno zwalniać kierowców z myślenia. Gdy jedzie jeden samochód, a za nim nic to po pierwsze, kierowca widzi w lusterku, że nic za nim nie jedzie, a po drugie ja nie wchodzę na ulicę, żeby sobie spokojnie przejechał - to powinno działać intuicyjnie. Niestety, aby faktycznie nie uprzykrzać dnia postojem przed pasami takiemu kierowcy, muszę się gimnastykować i wymownie odwracać (albo i odejść od przejścia) - inaczej się nie domyśli. A machanie też jest średnio optymalną metodą.
Piesi robiący manewry tyłem
Nie wiem co tu miałem na myśli, ale zostawiłem sobie nagłówek jakiś czas temu na pewno nie bez powodu. Jeśli mi się kiedyś przypomni to uzupełnię tą część, a jeśli nie, to przynajmniej zostanie zabawny nagłówek.
Podsumowanie
Żyjemy w społeczeństwie.
月に代わっておしおきよ © 2020-20XX Maryushi-san